Starowicz Monika

Starowicz Monika

Monika Starowicz - ur. 1974 w Katowicach; absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (dyplom 2000). Od 2002 roku pracuje z prof. Romanem Kalarusem w pracowni projektowania plakatu na katowickiej ASP. Zajmuje się sztuką plakatu, grafiką, rysunkiem, ilustracją i collage. Brała udział w wielu wystawach i przeglądach plakatu w kraju i zagranicą (Japonia, Chiny, Rosja, Islandia, USA, Iran, Meksyk, Rumunia, Węgry, Słowacja, Białoruś). Ma również na swoim koncie szereg wystaw indywidualnych. O swoich rysunkach: „Koncepcja wędrówki duszy ludzkiej, która jest nieśmiertelna i wstępuje w kolejne ciała jest stara jak ludzkość. Zatem żyjemy wiecznie i nieustannie przeżywamy kolejne życia, a nasze dusze wciąż uczą się i wzrastają. Spotykamy naszych wrogów i ukochanych, przeżywamy emocje, wzloty i upadki. Wszystko jest potrzebne, aby zapełnić księgę naszej duszy wiedzą i zrozumieniem. Moja dusza już pełna jest obrazków, słów, uczuć i emocji. Czy jest tam jeszcze miejsce na coś nowego? Najtrudniej zawsze jest pisać o własnej twórczości, bo w zasadzie ona mówi sama za siebie i nie mamy do niej takiego dystansu jak do prac innych. Prawdę mówiąc mało w życiu narysowałam prac, których bohaterką nie była kobieta. Dość sporo rysuję i całość tego miłego procederu nazywam pieszczotliwie „gołe baby”, nawet jeśli bohaterki moich rysunków mają suknię lub inne okrycie. Kim naprawdę są „gołe baby”? To szczere, wolne i w gruncie rzeczy niewinne istoty, które odkrywają przed nami swoje emocje, bo tu nie chodzi tylko o ich nagie piękne ciała. Emocjonalnie, a czasem też fizycznie obnażone odważnie pokazują nam się – raz jako boginie, raz pogańskie kapłanki, leśne wiedźmy, rozmarzone kochanki, renesansowe damy albo seksowne wokalistki jazzowe. Wszystkie dobijają się do mojego umysłu i chcą zostać uwiecznione. Emanują kobiecą mocą, której tak obawiają się patriarchowie od wieków. W pewnym sensie są cząstkami mnie samej, niektóre być może przebłyskami moich wcieleń, w co wierzę, a niektóre hołdem, a może... Może to tylko moja wyobraźnia, która jedynie każe mi uwieczniać swoje własne emocje, stany ducha i ubierać je w szaty graficznych metafor. Teraz jest czas kobiet. Znużone dyktatem wojowniczego feminizmu wiele z nas poszukuje swoich korzeni. Sięgamy do mądrości naszych przodkiń, uwalniamy w sobie „gołą babę” nie wstydząc się swojego bogactwa i ciesząc duchowym rozwojem.” O swoich plakatach: „Mam stary czarny telefon. Taki z bakelitu, z tarczą... Gdyby nie cyfrowe łącza w dalszym ciągu służyłby mi do kontaktu ze światem. W tej chwili jest jedynie nostalgiczną ozdobą mojego pokoju. Patrząc na niego od lat zawsze myślę, że plakat powinien być właśnie taki jak ten stary telefon – indywidualnie piękny w swej formie, graficzny i powinien robić dużo hałasu swoim komunikatem. Taki jest współczesny plakat. I podobnie jak mój telefon znikając z ulic miast staje się ozdobą wnętrza galerii czy muzeum. Każdy plakat jest wyzwaniem. Nie identyfikuję się z trendami współczesnego bezosobowego projektowania. Nie chciałabym nawet, aby ktoś nazywał mnie projektantką. Zajmuję się sztuką. Sztuką plakatu. I niech tak zostanie. Nie dbam o to, co jest aktualnie modne. Mam swoje fascynacje i podążam za nimi. Każdy mój plakat zawiera skrawek mojej duszy. Bawię się formą, śladem, kolorem i fakturą. Lubię stare litery. Kolekcjonuję je i z radością używam, aby zagrały w jednej orkiestrze z moimi rysunkami i wszelkimi graficznymi decyzjami, które podejmuję na kawałku papieru. Wszystko wokół jest plakatem. Wszystkie dzieła plastyczne działają według tych samych praw. Plakat jest syntezą, czasem punktem wyjścia do kolejnych działań. Wystarczy tylko otworzyć głowę, rozwinąć skrzydła i polecieć.”